wtorek, 18 marca 2014

Dzień 12 - Kobieta pracująca!

Wybaczcie "milczenie", ale przez ostatnie dni byłam przygnieciona nadmiarem obowiązków i zajęć. 

Ale już jestem :) cała i zdrowa cały czas dietująca. I z dumą oznajmiam, że dotychczas zero grzeszków na koncie. Trzymam się ściśle wyznaczonej diety i podanych gramatur. Obecny tydzień to powtórzenie poprzedniego jeśli chodzi o menu.  Od dziś zaczynam 3 dni białkowe - na śniadanie jajeczka, pózniej pomarańcza, następnie zupa warzywna i na koniec mieszanka z sera białego, migdałów i mleka lub zamiennie napój MEAL DRINK. I tu kochani mała rewolucja :) otóż przez pierwszy tydzień jadłam serek biały, gdy miałam wybrać. Teraz natomiast czuję, że nie wcisnę w siebie nic na kolacje. Jestem najedzona. Od tego tygodnia zamieniam serek na MEAL DRINK.





Kolacja





Jest coraz lepiej - całe to dietowanie traktuje jak przygodę. Nowe doświadczenie w życiu, które sprawi, że będę innym człowiekiem :) Przestaje to być walką. Bo skłamałabym pisząc, że nie była to walka na samym początku.  Była i to straszna. Walka z przyzwyczajeniami nabytymi przez te lata. Walka z psychiką....powoli muszę tłumaczyć sama sobie, że to co robię - robię, bo sama tego chce. Nie dlatego, że ktoś mi karze. Sama tego chce - chce żyć zdrowo. Chcę iść do sklepu z ubraniami i kupić co będę chciała, a nie to co będzie w rozmiarze XXXL. 

A propos zakupów. Jakże proste stały się zakupy spożywcze :) wchodzę do sklepu i kupuję konkretne rzeczy, które mam zaplanowane na dane dni. Plus zakupy dla Zuzi. I nic więcej! A jak to wyglądało do tej pory??? Wpadałam do sklepu i brałam wszystko co "może się zje". Wydawałam więcej kasy i połowę zakupów się marnowało.....
Teraz jest taniej. Z każdym dniem jest mi tez łatwiej przejść obojętnie obok świeżych bułeczek, wędlinek, itp. W głowie cały czas mam myśl, że dążę do mojego nowego lepszego JA. 

Dziś mija 12 dzień. Konsultacje mam umówioną na czwartek - to będzie 14 dzień. Czeka mnie ważenie, mierzenie i planowanie kolejnej diety na następne 14 dni. Sama się nie ważyłam w domu....ale czuję, że jest mi lepiej. Lżej w brzuchu. Poza tym zaczynam odczuwać skutki zwiększonej aktywności fizycznej (chodzę na siłownie oczywiście - 3 razy na tydzień). Od 4 dni nie bolą mnie kolana! Pierwszy raz ok nie pamiętam kiedy.....bolały mnie od zawsze chyba....

Już nie moge doczekać się czwartkowej konsultacji :)
Trzymajcie kciuki! Bo sama jestem ciekawa, czy coś będzie widać :)





2 komentarze:

Unknown pisze...

Gratulacje i trzymam kciuki :)

Unknown pisze...

Mocno zaciskam :-) Daj znać co i jak
No i tak dalej :-*

Prześlij komentarz